Kontakt

tel. 87 520 22 51

fax 87 520 22 52


zsliz.olecko1@gmail.com

 

19-400 Olecko

ul. Gołdapska 29

 

„Zawsze nie ma nigdy”, czyli requiem dla Jerzego Pilcha

Przypominam sobie studenckie czasy. Wczesnym wiosennym rankiem wsiadamy do pociągu relacji Olsztyn – Kraków i z naszym mistrzem, Bohdanem Głuszczakiem, jedziemy do Teatru im. Juliusza Słowackiego. Ponad dwudziestu miłośników Melpomeny z UWM przez kilka godzin ciśnie się w przedziałach, wszak rozpoczyna się długi majowy weekend i studenci tłumnie wracają do domów.

Dojeżdżamy do Krakowa. Kwaterujemy się w hostelu oddalonym kilkaset metrów od Teatru. W oczekiwaniu na spektakl zwiedzamy starówkę. Głodni wstępujemy do znajdującego się w samym centrum miasta baru mlecznego.  Jemy obiad. Jest dużo, smacznie i – co najważniejsze dla studentów – tanio. Profesor Głuszczak, choć zawsze towarzyski, podążył swoimi ścieżkami. My spacerujemy ulicą Bracką. W tym czasie oczywiście pada deszcz. Słowa piosenki Grzegorza Turnaua  „A w Krakowie na Brackiej pada deszcz…”  same cisną się na usta i towarzyszą nam aż do powrotu do Kortowa.

 Na Krakowskim Rynku zwiedzamy najważniejsze miejsca – Kościół św. Wojciecha, idziemy pod pomnik A. Mickiewicza i do Ratusza.  Po drodze tradycyjnie już dostaję buławą w głowę od Lajkonika. Przepowiednia o szczęściu, które spotyka "ofiarę" Lajkonikowego „gongu”, za chwilę ma się spełnić. Kilka kroków dalej, koło Wierzynka, gdzieś w restauracyjnym ogródku przy małym okrągłym stoliku siedzi on. Jego srebrna głowa jest pochylona ku otwartej książce. Jakiej? Nie wiemy. Mimo próby podejrzenia, dostrzegliśmy jedynie, że okładka książki była koloru fioletowego. Siedzący w skupieniu czytelnik to Jerzy Pilch. Po śmierci Stanisława Lema w marcu 2006 r. to był chyba najbardziej upragniony do poznania pisarz dla studenta filologii polskiej. „Co robimy?” – pada pytanie. „Idziemy!” – krzyczy szalona Kaśka. „Ale o tak, po prostu?” Nie…, wycofujemy się, idziemy najpierw do księgarni po powieść Pilcha. Ja kupuję Pod Mocnym Aniołem, Paweł chyba wziął dramat pod tytułem Narty Ojca Świętego. Przed wyjściem trafiamy jeszcze na olbrzymi kosz z książkami opatrzony dużym napisem "Wyprzedaż". Grzebiemy w nim w pośpiechu. Znajdujemy ciekawe książki kosztujące od 1 zł do 5 zł. Paweł, miłośnik literatury rosyjskiej, kupuje coś  Lwa Tołstoj, ja sięgam po poezję ks. Twardowskiego (za 1 zł). W biegu zastanawiamy się, czy komentarzem do tak niskiej ceny za dzieła wybitnych artystów nie mogą być słowa Norwida: „Ideał sięgnął bruku…”.  W październiku te wątpliwości staną się punktem moich rozważań podczas pisania eseju w ramach zajęć z poetyki.

Z reklamówkami prawie darmowych książek ruszamy w stronę restauracyjnego ogródka. Jeszcze raz obserwujemy autora Upadku człowieka pod Dworcem Centralnym. Już mieliśmy ruszać, aby pod pretekstem zdobycia autografu poznać pisarza, który wtedy tak nas fascynował. Jednak w jednej chwili wszystkim włącza się hamulec. Nie dlatego, że wielki artysta nas onieśmielił, powodem jest raczej poczucie, że nasze podejście do niego przerwie stan niezwykły, niemalże mistyczny, w jakim znajdował się czytelnik. Tak właśnie wyglądał wtedy Jerzy Pilch – ślepy i głuchy na to, co dzieje się wokół niego. Zdający się nie słyszeć miejskich grajków, krzyczących dzieci, nie widzieć przechodzących ludzi, krążących riksz i dorożek. Wyglądał tak, jakby wirujący wokół niego świat nie istniał.

Rezygnujemy zatem z poznania w Krakowie wielkiego artysty. Kaśka zapewnia wszystkich, że nic straconego, poznamy jeszcze Jerzego Pilcha na jakimś spotkaniu autorskim. Dziś, po czternastu latach od pierwszej szansy nawiązania znajomości z Pilchem, co mogę powiedzieć? Nie byłem na żadnym wydarzeniu z udziałem autora… Jednak po niespodziewanej śmierci pisarza decyduję się na kolejne podejście do niego. Tym razem nie waham się. Zdeterminowany szukam w swojej biblioteczce powieści Pod Mocnym Aniołem. Przerzucam blisko pięciuset woluminów i … powieści nie znajduję. Komu pożyczyłem? Gdzie zostawiłem? Nie przypominam sobie... Tracę nadzieję. Wracam do komputera, gdzie przypominam sobie całą twórczość Jerzego Pilcha. Mimo smutnej informacji  o śmierci pisarza i zagubionej jego książki, która była częścią wyżej opisanej historii, „wpadam” na tekst wywiadu z  Pilchem Zawsze nie ma nigdy.  Słowa tytułu uspakajają mnie, przekonują, że nic straconego.  Przecież jeszcze nieraz przysiądziemy przy stoliku z autorem z Krakowa, sięgniemy po powieść Pod Mocnym Aniołem, jeżeli nie kupioną na Starym Rynku, to może w Olecku. Jerzy Pilch zawsze będzie z nami, bo „zawsze nie ma nigdy”.

Autor: Przemysław Michniewicz